Z reguły dajemy tu upust naszym małym frustracjom, próbując rozbroić je śmiechem. Dziś – mała afirmacja.
Okrągłe, pierwsze urodziny obchodzą dziś Facecje.
Pamiętam, że rok temu, kiedy gadaliśmy o tej stronie w klubie Balsam (Facecje wyłoniły się z piwnej piany i obłoku po spalonych fajkach), wzbraniałem się przed wkładaniem bekowych tekstów w usta moich półboskich idoli – pisarzy, malarzy i całej reszty. Pisanie czegoś „za nich” wydawało mi się jakimś kwejkowym brukaniem świętości.
Szybko poczułem, że jest wręcz przeciwnie: że układanie tych historyjek jest moim małym hołdem dla ich bohaterów. I że zapalam się do każdego nowego tematu, który bierzemy na tapetę. Bo robiąc to, mogę powracać do moich ulubionych książek i postaci.
I nawet kiedy każemy im rzucać najgorsze kurwy i wypisywać najdziwaczniejsze hasztagi – czuję, że oni i tak pozostają sobą. (Robią się tylko odrobinę bardziej zmemłani.)
Może to dlatego, że Facecje o nic nie walczą. A jeśli już, to o dobrze opowiedzianą, zabawną, wielowymiarową historię.
Dzięki Facecjom znów robię to, co robiłem w podstawówce – wymyślam historyjki, które kogoś bawią. Może tylko w tych podstawówkowych, czytanych kolegom na przerwach, było więcej elementów porno, no i nikt nie wyłapywał literówek w komentarzach.
Tak czy siak największym powodem do dumy są dla mnie maile takie jak ten od nauczycielki z gimnazjum w małej miejscowości. O Facecjach dowiedziała się na szkoleniach o nowych metodach nauczania historii, i ze swoimi uczniami założyła podobną stronę. Jasne, zdaję sobie sprawę, że nie zmieniam świata aż tak (to robi Iron Man i reszta Avengersów), ale mimo to: totalnie mnie to jara! Patryk, dzięki i Twoje zdrowie :)
A Facecją roku – nieubłaganym werdyktem lajków – został [werble] Rejtan [gwizdy, tupot]: